Nowe życie w Bogu cz.1

Okładka

Witam was serdecznie drodzy czytelnicy!

Dzisiaj chciałbym wam przedstawić fragmenty mojej debiutanckiej książki pt. „Nowe życie w Bogu”. Jest to historia o chłopcu który znienawidził Boga odwracając się od Niego ale po osobistych przeżyciach zaczyna się nawracać. Fragmenty książki będę zamieszać co niedzielę. Zapraszam do czytania!


 

Rozdział I – Wstęp

Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary
Składają jej wierni uwielbień swych dary.
Odkupił swe owce Baranek bez skazy,
Pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy.

Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy,
Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy.
Maryjo, Ty powiedz, coś w drodze widziała?
Jam Zmartwychwstałego blask chwały ujrzała.

Żywego już Pana widziałam, grób pusty,
I świadków anielskich i odzież, i chusty.
Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
A miejscem spotkania będzie Galileja.


Żywego już Pana widziałam, grób pusty,
I świadków anielskich i odzież, i chusty.
Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
A miejscem spotkania będzie Galileja.


Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy.
O, Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy.”

Ulice miasta zatopione były, tego dnia, promieniami słońca. Takiego pięknego i ciepłego dnia nie było od dawna. Czas wielkiego postu, cudowny czas do nawrócenia i refleksji nad męką naszego Pana. Artur, choć miał już powoli kończyć swoją służbę animatorską w kobylańskiej parafii, został zaproszony wraz z księdzem Kazimierzem by poprowadzić rekolekcje w Gorlickiej parafii św. Jadwigi. Przygotowywał się do nich dniami i nocami często śpiąc tylko kilka godzin a jak wiadomo na drugi dzień musiał wcześnie wstać do szkoły. Środa przyszła bardzo szybko. Wraz z księdzem zabrał się do Gorlic by jak najszybciej stawić się w parafii w której mieli głosić rekolekcje wielkopostne. Ulice, tego dnia, były strasznie zakorkowane, choć jak wiadomo nie był to wtorek. Artur z grymasem na twarzy spojrzał przez szybę po czym powiedział:

Spóźnimy się. Na bank!

Nie denerwuj się. Mamy jeszcze 10 minut, spokojnie, zdążymy. – powiedział spoglądając uważnie przed siebie. Ksiądz Kazimierz był doświadczonym kapłanem ale też i starszym. Miał siwą, modnie obstrzyżoną bródkę, niebieskie okulary oraz był lekko łysawy. Był roześmiany od ucha do ucha co dało się nie raz zauważyć na twarzy tego kapłana. W tym momencie też zachowywał swój uśmiech na twarzy.

Jak ksiądz uważa, ja dalej co do tego nie jestem przekonany. – powiedział nie odrywając swojego wzroku od bocznej szyby.

Wreszcie po długiej i nurtującej, dla Artura, drodze dotarli do kościoła w którym mieli głosić rekolekcje. Zajechali autem na kościelny parking po czym zaczęli wychodzić z niego. Artur, po wyjściu z auta, oparł się o nie i spojrzał w stronę swojej szkoły. Twarz miał już całkowicie inną, pojawił się lekki uśmiech. Wreszcie i z auta wyszedł ksiądz Kazimierz. Widząc zamyślonego Artura uderzył lekko ręką w dach samochodu wybijając go tym z letargu.

A widzisz? Zdążyliśmy.

Artur wziął głęboki oddech, spojrzał na słońce z przymrużonymi oczami po czym odbił swój wzrok na księdza.

Tak. Miał ksiądz racje. – powiedział znowu wbijając swój wzrok w słońce.

No to bierzmy się za robotę. Pomóż mi przenieść te rzeczy z bagażnika. Sam raczej szybko się z nimi nie uwinę. – powiedział otwierając bagażnik.

Artur podszedł szybko do bagażnika i wziął się za wyciąganie i przenoszenie rzeczy do kościoła. Było ich trochę, ksiądz Kazimierz uwielbiał wozić ze sobą wiele rzeczy. Niektórych bardziej przydatnych, a niektórych mniej. Taki to był ksiądz.

Pierwszy dzień rekolekcji minął bez przeszkód, zgodnie z wcześniej ustalonym planem. Po godzinie 16 dojechali pod plebanie w Kobylance skąd mieli się rozejść. Wychodząc z samochodu ksiądz Kazimierz skierował się w stronę drzwi plebani. Będąc jeszcze w drodze do nich powiedział do Artura.

No, to jutro ty poprowadzisz spotkanie.

Artur, słysząc te słowa, zdębiał. On miał poprowadzić jutrzejszy wykład?  Przecież to absurd! Podbiegł do księdza i zatrzymał go.

Jak to ja? Ksiądz chyba żartuje.

Ja? No skądże! Mówię prawdę. Od dawna zamierzałem wziąć cię na te rekolekcje i sprawdzić jak potrafisz głosić słowo Boże do młodzieży. Masz teraz szanse na to by się wykazać. – powiedział do Artura klepiąc go po plecach. Po tych słowach podszedł do drzwi i otworzył je. Na odchodne powiedział.

No to do zobaczenia jutro!

Artur stał tak przez chwilę rozmyślając to co właśnie powiedział mu ksiądz. Skrycie marzył o tym by wygłosić własne kazanie do ludu ale nigdy nie pomyślałby o tym że kiedykolwiek się to spełni. Powolnym krokiem ruszył w drogę do swojego domu. Na jego twarzy znów zagościł uśmiech.

Wieczorem wziął się ostro za przygotowywanie do jutrzejszego dnia. Przez te kilka godzin siedzenia przed biurkiem, wpadł na genialny pomysł. Złapał szybko za telefon i wykręcił numer do swojego znajomego Krzyśka. Po trzech sygnałach w słuchawce rozległ się znajomy głos.

No co tam Artur?

– Cześć Krzysiek, mam do ciebie pewną sprawę.

– Ciekawe co tym razem wymyśliłeś. No mów.

– Chce żebyś wygłosił jutro, na rekolekcjach, swoje świadectwo nawrócenia.

– Stary, chcesz mi powiedzieć że prowadzisz rekolekcje?

– Nooo tak.

– Ty chyba sobie jaja robisz!

– Nie, to najprawdziwsza prawda. Wraz z księdzem Kazimierzem prowadzę je w kościele św. Jadwigi w Gorlicach.

– Dobra, dobra wierzę ci.

– To jak? Powiesz jutro zgromadzonym swoje świadectwo? Liczę na ciebie.

– Przyjaciół w potrzebie nigdy nie zostawiam. Pomogę ci tylko powiedz mi na którą mam się tam stawić.

– Bądź o 11. Będę czekać przed kościołem.

– Dobra, to do jutra.

– Na razie. – powiedział rozłączając się.

Wiedział że wybrał dobrą osobę także o jutrzejszy dzień był już spokojny. Odłożył telefon i wyszedł ze swojego pokoju udając się do salonu gdzie siedzieli jego rodzice. Chciał spędzić ten wieczór ze swoją rodziną chociaż czuł się strasznie zmęczony.

Poranne promienie słońca, wpadające do jego pokoju, szybko go zbudziły. Przetarł jeszcze zaspane oczy po czym wstał ze swojego łóżka ścieląc go. Miał jeszcze godzinę czasu do rozpoczęcia, tego dnia, rekolekcji. Umył się, ubrał się i zjadł śniadanie po czym wyszedł z domu udając się w stronę kościoła z pod którego miał wyjechać, wraz z księdzem Kazimierzem, do Gorlic. Tego dnia droga zleciała szybko. Do rozpoczęcia rekolekcji zostało jeszcze 15 minut. Artur, ubrany już w albę, stał przed kościołem wpatrując się w jego drzwi wejściowe. Był poddenerwowany ale też i pod ekscytowany tym że będzie mógł pierwszy raz w życiu poprowadzić wykład na rekolekcjach. Wreszcie za swoimi plecami usłyszał znajomy głos. Tak, był to właśnie Krzysiek, stary, dobry znajomy Artura. Szybko odwrócił się w jego stronę i z uśmiechem na twarzy podał mu rękę na przywitanie. Krzysiek był wysokim, dobrze zbudowanym facetem. Miał 21 lat. Jego włosy były czarnego koloru, tak samo jak i jego bródka. Zawsze strzygł włosy na irokeza robiąc sobie do tego ciekawe wzorki. Tego dnia także założone miał przeciwsłoneczne okulary. Po przywitaniu się ściągnął je i schował do kieszeni w spodniach.

No to jestem.

– Już myślałem że się rozmyśliłeś i nie przyjdziesz. Chodźmy do środka za chwilę zaczynamy.

Powiedział ruszając wolnym krokiem w stronę drzwi wejściowych do kościoła. Po chwili kościół zapełnił się młodzieżą szkolną. Artur wraz z księdzem Kazimierzem stali nie daleko ambony i rozmawiali jeszcze. Kiedy wybiła godzina 11 ksiądz zadzwonił dzwoneczkiem i oddał głos Arturowi. Ten wziął mikrofon i wyszedł na środek kościoła.

Witam was serdecznie. Dzisiaj ja poprowadzę dzisiejsze spotkanie. Tak, są to moje pierwsze rekolekcje które prowadzę w ten sposób, nigdy wcześniej nie zajmowałem się nimi z tej strony. Przejdźmy do rzeczy. Zaprosiłem tutaj do nas mojego starego, dobrego przyjaciela który dzisiaj powie wam swoje świadectwo swojego nawrócenia. Był człowiekiem nie wierzącym i skłóconym z ludźmi jak i z prawem. Nie przedłużając już oddaje ci głos Krzyśku.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na co cała zgromadzona młodzież odpowiedziała cicho.

Chyba coś dzisiaj nie jedliście śniadania, co? Mam racje? Zostałem zaproszony by przekazać wam moje świadectwo. Każdemu może się teraz wydawać że wyglądam na zwykłego 21 latka i że tak kiedyś wyglądałem, to powiem wam że się mylicie. Tak jak powiedział Artur byłem człowiekiem nie zdyscyplinowanym, siedziałem w poprawczaku, miałem konflikt z rodzicami, kradłem, ćpałem i kumplowałem się z nie właściwymi osobami. Także i wtedy miałem daleko gdzieś Boga, byłem przekonany że nie istnieje a to co ludzie mówią o nim to jedna, wielka bajka. To będzie długa opowieść, chce wam przedstawić wszystko ze szczegółami tak byście zrozumieli jakie Bóg potrafi czynić cuda i żebyście nie wstydzili się wyznawać go publicznie, to wielki zaszczyt mówić o Nim otwarcie nie wstydząc się i nie bojąc się reakcji pozostałych. Słuchajcie uważnie…

 Koniec cz.1

Dodaj refleksję