Ciesz się tym, co masz

Jak wiele spraw nie doceniamy na ziemi…

Wciąż tylko biegniemy do przodu, zostawiając za sobą dokończone lub niedokończone sprawy. Nie zatrzymujemy się na refleksje, nie potrafimy cieszyć się z tego co już Bóg pozwolił nam osiągnąć, ze wszystkich tych darów jakie nam daje na co dzień. W koło wciąż chcemy więcej, lepiej, szybciej. Gdzie tak naprawdę pędzimy? Czy św Paweł mówiąc „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” miał na myśli, że życie trzeba przebiec?
Owszem życie to pewnego rodzaju zawody, ale nie na to kto będzie mieć więcej i kto ma lepiej. To zawody o nasze życie wieczne, o to czy pośród tych wielu spraw jakie odciągają nas od Boga potrafiliśmy zachować wiarę.

Warto się zastanowić nad tą sprawą. Minął właśnie kolejny tydzień. Ile spraw udało Ci się załatwić? Ile zrobiłeś dobrego? Czy choć przez moment zatrzymałeś się aby zastanowić się nad tym wszystkim. Czy umiałeś cieszyć się z dobra jakiego przez Twoje ręce podarował Pan Bóg? Czy to wszystko o co tak zabiegałeś przyniosło Ci prawdziwe korzyści, czy tylko zaspokojenie żądzy posiadania.

Nie spieszmy się więc ale krocząc z dumnie podniesioną głową doceniajmy wszystko, co Bóg podarował nam na naszej drodze i starajmy się każdą rzecz, każdą relację i każdą sprawę wykorzystać do pogłębiania naszej wiary.

Przypatrzcie się liliom

Lilia_Electric_Orange1

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Król!

Po moim ostatnim poście, poznaliście z mojej ultrakatolickiej strony i słusznie, bo trochę ortodoksji nikomu nie zaszkodziło. Dziś już trochę luźniej, bo tylko przemyślenie, niemniej jednak sprawa też ważna i też ultrakatolicka, choć od trochę innej strony, bo o życiu.

Rozmawiałem dziś ze swoją dziewczyną, kolegą, obserwowałem mojego brata i siostrę, potem zastanowiłem się nad swoim życiem i ogarnęło mnie przerażenie. Chodzi o nasze podejście do niektórych spraw. Ciekawimy się wieloma głupotami – co powiedziała Hanka do Michała w serialu „K jak kromka”, co wyrecytował nasz ulubiony raper, co myśli nasz ulubiony aktor lub sportowiec – zajmujemy się też sprawami co będę robił w przyszłości, jaką będę miał pracę, ile będę zarabiał i tak dalej. A kto z nas martwi się o to, co będziemy robić po śmierci? Czy komuś z nas w ogóle przychodzi do głowy pomysł, że w tej właśnie chwili – kiedy oglądamy już enty film akcji, gdzie tradycyjnie główny bohater ratuje świat, albo gdy emocjonujemy się trwającym obecnie meczem lub robimy cokolwiek innego – że teraz Jezus czeka, żebyś poświęcił Mu chwilę, żebyś przyszedł do najbliższego kościoła, gdzie za chwilę będzie odprawiana msza święta i przyjął Go w eucharystii? Nasz Pan i Król pewnego dnia powiedział świętej siostrze Faustynie, że wielki ból sprawiają Mu ludzie, którzy nic nie robią sobie z tego, że On czeka na nich w kościele, żeby przyszli i przyjęli Go do serca a wraz z Nim wszystkie łaski, które On chce im dać (można o tym przeczytać w „Dzienniczku”, tylko nie pamiętam pod jakim numerem – około 1000-1400). Może czasem warto wyłączyć telewizor, komputer, gazetę, nie pójść na kolejną imprezę, odłożyć naukę na później, ofiarować Bogu swoje zmartwienia dotyczące pracy i wybrać się na mszę świętą i przyjąć Jezusa (o spowiedzi nie mówię, bo uznaję za oczywiste to, że stan łaski uświęcającej to stan normalny dla katolika, w którym on powinien się znajdować cały czas, a gdy tylko zgrzeszy śmiertelnie, musi przystąpić do sakramentu pojednania) lub po prostu chwycić za różaniec i porozważać wraz z Maryją tajemnice z życia naszego Zbawcy, albo ofiarować Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo naszego Najmilszego Pana Jego Ojcu. Gwarantuję zaprocentowanie na przyszłość każdego takiego działania.

Celowo wspomniałem tu o pracy i nauce, bo czasem usprawiedliwiamy się, że nie możemy rzucić wszystkiego i iść na spotkanie ze Zbawicielem, bo mamy pilne sprawy do załatwienia, bo dbamy o naszą przyszłość. Przypatrzmy się, co mówił nasz Król w Ewangelii:

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy [uczynić] nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne? Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary! I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane.

Łk 12, 22b – 31

Ja sam doświadczyłem w swoim życiu prawdziwości tej wypowiedzi. Naprawdę to, o co zabiegamy tutaj jest niczym. Wszystko zamieni się w proch i nic z tego nie będzie miało dla nas znaczenia po zakończeniu tego ziemskiego etapu naszego życia. Nie mówię tu o tym, żebyśmy wszyscy oblekli się w wory i zaczęli bez przerwy pokutować. Nie wszyscy są do tego powołani. Po prostu porządkujmy lepiej nasz czas i w plan naszego dnia wpisujmy pewien czas dla Zbawiciela – 5 minut, 10, 15, może godzinę, może więcej, ale znajdźmy go dla Tego, do którego wzdychają nasze serca, dla Tego, który jako jedyny może wypełnić każdą dziurę w tym sercu, bo to On jest Miłością. Myślę, że to jest istota słów: „Memento mori”. Zatem żyjmy mądrze i z Bogiem.

Króluj nam Chryste!

Łaską jesteśmy zbawieni

salvation

Św Miriam Baouardy mawiała, że „W piekle znaleźć można wszelkie cnoty, z wyjątkiem pokory. W niebie znaleźć można wszelkie wady, z wyjątkiem pychy.
Ta wypowiedź wzbudza we mnie pewne refleksje. Bo przecież, jak mówi Pismo „Łaską bowiem jesteście zbawieni. ” Ef. 2,5. Czy tak naprawdę nasze uczynki mają wpływ na to, gdzie znajdziemy się po śmierci?

Istotnie tak, ale pod nieco innym względem. Dobre życie przybliża nas do Boga, tym samym wzmacniając naszą wiarę i więź ze Zbawicielem, a jeżeli łaską jesteśmy zbawieni to ta więź jest niezwykle konieczna, bo jak możemy kochać całym sercem, skoro jest ono skalane grzechem ?

Skoro każdy z nas zgrzeszył, to nie jest możliwe być człowiekiem bez skazy, nie na ziemi. Tę szansę już utraciliśmy odrzucając Bożą miłość. Bóg jednak przychodzi do tych, którzy się źle mają, aby ich prowadzić i umacniać. Nie da się jednak iść Jego drogą, nie mając w sobie wystarczająco dużo pokory, aby odrzucić swoje własne ja.
Grzech niszczy człowieka, ale to pokora sprawia, że wraca on do Boga i nieustannie podnosi się z upadków. Pycha jako pierwszy z 7 grzechów głównych wyklucza kogokolwiek kto jest nad nami i wszelkie nadzieje pokłada w nas samych. Czy słyszano zatem kiedykolwiek aby człowiek mógł się sam zbawić ?